Ile z Tyrmanda w “Panu T.”?
2020-02-05
Pisarz, publicysta, popularyzator jazzu w Polsce, czołowa postać ruchu tak zwanych bikiniarzy. Co wiemy o Leopoldzie Tyrmandzie i ile możemy się o nim dowiedzieć z filmu „Pan T.”? Sprawdźmy wspólnie.
Leopold Tyrmand i jego niezwykły głód przygód
Leopold Tyrmand urodził się przed II wojną światową w zasymilowanej rodzinie żydowskiej w Warszawie. Po ukończeniu tutejszego gimnazjum wyjechał do Paryża, gdzie przez rok studiował na Akademii Sztuk Pięknych i poznawał zachodnią kulturę, z muzyką jazzową na czele. Udało mu się przeżyć wojnę pomimo wielu dramatycznych przeżyć, takich jak ucieczka z więziennego transportu kolejowego. Po wojnie rozpoczął pracę jako dziennikarz, a w 1955 roku zadebiutował powieścią „Zły”, która okazała się prawdziwym sukcesem wydawniczym. Kiedy jego kolejne pozycje zaczęły spotykać się z trudnościami ze strony komunistycznych władz, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie pozostał do końca swojego życia.
Kultura zawdzięcza Tyrmandowi nie tylko znakomitą twórczość publicystyczną czy kultową powieść, świetnie obrazującą życie Warszawy w powojennej rzeczywistości, ale też zainteresowanie jazzem, który pisarz propagował wśród tak zwanych bikiniarzy na specjalnych wieczorach muzycznych czy festiwalach.
„Pan T.”, czyli prawda o Tyrmandzie?
W grudniu na ekrany polskich kin wszedł film „Pan T.” Marcina Krzyształowicza ze znakomitą rolą Pawła Wilczaka. Chociaż scenariusz początkowo oparty był na „Dzienniku 1954” Leopolda Tyrmanda, twórcy filmu zaznaczyli, że ostatecznie nie jest on oparty na żadnej biografii. Wydaje się to jednak zabiegiem celowym, związanym z ewentualnymi roszczeniami spadkobiercy praw autorskich do „Dziennika”. Nie chodzi tylko o sugestywną literę „T.” w tytule, ale też o detale wyglądu, motyw przesłuchania przez SB czy wszechobecny w obrazie jazz. Wystarczy jednak obejrzeć „Pana T.” bez próby doszukiwania się związków z rzeczywistością, żeby znaleźć w tej historii uniwersalną metaforę o twórcy uwikłanym w polityczne rozgrywki.
W filmie zachwyca nie tylko sama wizualność (kadry są przemyślane, a ich ostrość wzmacnia jeszcze utrzymanie obrazu w czerni i bieli), ale też łącząca jawę z artystyczną wyobraźnią narracja. Obraz ten na pewno warto obejrzeć - nawet jeśli nie jest podręcznikową biografią cenionego przez nas Tyrmanda.
Leopold Tyrmand był niezwykłym pisarzem i jedną z najbarwniejszych osobowości w polskiej sztuce powojennej. Luźno oparty na jego biografii film `”Pan T.” jest obrazem artysty, artysty-everymana, który boryka się z problemami upolitycznionej rzeczywistości.