Zabójca obserwował samotny dom pośrodku gęstych drzew. Nie płonęła ani jedna pochodnia, nigdzie nie było straży. Tylko nieprzenikniony mrok i nieznośna cisza. Miał szczęście, dom ofiar znajdował się zaledwie trzy godziny drogi od Aliso.
W oddali zawył wilk. Odpowiedziało wściekłe ujadanie psa. Gdzieś w pobliżu przebiegł lis, łypiąc białkiem oczu. Zabójca tkwił niewzruszony, raz obrany cel stanowił jego świat.
Cisza i mrok objęły we władanie las na dobre. Odliczył do dzisięciu i ruszył przed siebie. Zbliżył się wolnym krokiem do południowej ściany domu i swoim zwyczajem przyłożył ucho, choć wiedział, że lite drewno nie przepuści żadnego dźwięku. Zawiązał kaptur na głowie i wślizgnął się do środka.
Zabójca spojrzał na stojące w izbie łoże. Śpiący mężczyzna mamrotał przez sen, machając przy tym rękami.
- Czas umierać - zadeklamował cicho. Gladius opadł. Było po wszystkim.