Opinia niepotwierdzona zakupem
Śmierć bliskiej osoby pozostawia w nas ślad już na zawsze, a żałoba czasem wydaje się nie mieć końca. Trudno poradzić sobie z emocjami, ze złością na niesprawiedliwość losu, z tęsknotą, z przepełniającym serce żalem… A jednak trzeba jakoś znaleźć sposób, by dalej żyć. W końcu ci, którzy odeszli, bardzo by tego chcieli.
Savannah, choć straciła starszą siostrę już cztery lata temu, nadal nie może uporać się z jej stratą. Wydaje się, jakby dziewczyna odeszła wraz z Poppy. Zawsze była introwertyczką, jednak jej obecne zachowanie sprawia, że jest cieniem samej siebie. W pełni oddała się nauce, odsunęła od ludzi i tkwi w swego rodzaju zawieszeniu, a żadna dotychczasowa pomoc psychologiczna niczego nie zmieniła.
Cael jest pełen gniewu i wściekłości. Na brata, na rodziców, na świat. Nikt nie potrafi okiełznać jego wrogiego nastawienia, a on odtrąca każdego, kto próbuje się do niego zbliżyć. Nie chce rozmawiać, zupełnie zamknął się w sobie, nie potrafi poradzić sobie z własnymi emocjami. Niegdyś był świetnie zapowiadającym się hokeistą, radosnym i pełnym planów chłopakiem, obecnie wydaje się być zupełnie złamany wydarzeniami sprzed roku. Czy można mu jeszcze pomóc?
„Tysiąc złamanych serc” to książka, co do której miałam mocne postanowienie, zanim do niej zasiadłam – nie będę płakać. I to postanowienie złamałam już w pierwszym rozdziale, bo tu po prostu nie da się przejść przez fabułę z suchymi oczami. Czyli, jak widać, Tillie Cole znowu to zrobiła, ponownie udało jej się tak wedrzeć w emocje czytelnika, tak mocno do niego trafić, że tę powieść przeżywa się całym sobą. I to najlepsze potwierdzenie jej znakomitego kunsztu pisarskiego. A podjęła się problematyki szalenie trudnej, dotyczącej zmagań z żałobą, która z jednej strony jest powszednia, każdy na jakimś etapie życia się z nią zmaga, a z drugiej strony nadal stanowi temat, którego zbytnio się nie porusza. I wyszło jej to znakomicie, bo pomimo wielu emocjonujących, wręcz przytłaczających smutkiem momentów, wielu łez, które wywołują zmagania bohaterów, ta powieść niesie też nadzieję. Nadzieję, że kiedyś będzie lżej, że można odnaleźć szczęście, mając wyrwę w sercu po stracie, że można odzyskać lekkość duszy, żyjąc ze wspomnieniem tych, którzy odeszli, ale też i dla nich. Wyruszamy z bohaterami w naprawdę trudną, lecz piękną i życiową podróż, z której możemy się sporo nauczyć, z której możemy wyciągnąć sporo refleksji i która może stać się wsparciem w trudnych chwilach. Ta książka Cole jest tak samo wyjątkowa jak „Tysiąc pocałunków” i zdecydowanie warto po obie z nich sięgnąć.
2024-09-25Joanna, Wałbrzych