Opinia niepotwierdzona zakupem
Młodość rządzi się swoimi prawami, to wtedy jest czas na próbowanie życia i tego, jakie ścieżki nam odpowiadają. Młodzieńcze miłości też zazwyczaj szybko odchodzą w niebyt, choć, gdy trwają, ich intensywność może wręcz przytłoczyć. Ale kto powiedział, że nie można kochać szczerze, mając naście lat? W końcu wszelkie prawidła dotyczące młodości i jej natury mają swoje wyjątki i nigdy, także w tej kwestii, nie warto generalizować.
Hasley jest zwyczajną nastolatką, która wyróżnia się jedynie swoją… niezdarnością. Oraz spóźnialstwem. Uwielbia nocne seanse z ciekawymi, w jej ocenie, serialami, przez co budzik staje się dla niej wrogiem. W szkole też jest przeciętna, a rozpoznawalność zyskała dzięki swojemu przyjacielowi. Wychowywana przez mamę większość czasu spędza sama, jednak wie, że w rodzicielce zawsze znajdzie oparcie i zrozumienie. Dziewczyna jest potwornie zadurzona w szkolnym koszykarzu, jednak nawet tak silne (w jej mniemaniu) uczucia nie sprawiają, że ma ochotę zrobić pierwszy krok. Jeden, zwyczajny dzień w szkole, zmienia dla niej wszystko. Choć ona przekona się o tym sporo później.
Luke nie cieszy się najlepszą opinią w szkole. Jest starszy niż koledzy z rocznika, nie przykłada się do nauki, nie ma zamiaru się z nikim integrować. Dużo pali, nie stroni też od innych używek, a wszyscy zdążyli sobie wyrobić już o nim opinię – choć nikt nie zdecydował się lepiej go poznać. Chłopak ma wiele tajemnic, tak samo jak demonów, które go prześladują. Jednak, jak to zwykle bywa, nie wygląda na osobę, z którą można by przyjemnie spędzić czas. A może to jedynie pozory?
„Boulevard” to książka kierowana do młodszych czytelników, ale zaręczam, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Pięknie malowane brzegi i magiczna okładka to bowiem nie jedyne jej zalety, a emocjonalne wnętrze stanowi zdecydowanie jej największy atut. Autorka pisze dość specyficznie, pozostawia miejsce na odrobinę niedopowiedzeń, poruszenie wyobraźnią czytelnika, gdyż nie wszystkie sceny są doprowadzone do końca, a jednak ten zabieg idealnie pasuje do treści książki. Przecież nie zawsze wszystko musi zostać opowiedziane w całości, by odczuć te emocje, ciężar sytuacji, zobaczyć tę scenę we własnej głowie i jej możliwe konsekwencje. Relacja bohaterów nie jest prosta, głównie z uwagi na mylne sygnały wysyłane przez Luke'a, a jednak przekornie stwierdzę, że jest doskonale do nich dopasowana. Salvador wplata tu wątki dotyczące żałoby, niepełnej rodziny, przemocy domowej, traumy, uciekania w używki, jednak pomimo sporej ilości trudnych tematów nie czujemy się przez nie przytłoczeni. Jedyny minus tej historii to mnogość określeń postaci przez pryzmat koloru ich włosów, co niezmiernie mnie irytowało i pojawiało się szalenie często. A jednak pomimo to książka jest wręcz naszpikowana wielorakimi emocjami i nie sposób jest nie przeżywać kolejnych wydarzeń, choć, co ciekawe, zaczyna się bardzo niewinnie i typowo. Lecz wraz z upływem fabuły pojawia się coraz więcej istotnych wątków zaczerpniętych z życia, a przywiązanie do bohaterów sprawia, że raz za razem serce czytelnika zyskuje kolejną rysę. Czy po to by całkowicie się rozpaść? To najlepiej sprawdzić samemu, jednak zaręczam, że lektura jest warta poświęconego jej czasu.
2024-07-14Joanna, Wałbrzych