Opinia niepotwierdzona zakupem
Od pierwszego tomu, od pierwszego rozdziału, pokochałam tę serię całym sercem. Kryminał z humorem, z Mariańskim na czele, ale to nasza papuga, Zuzanna Lewandowska, gra pierwsze skrzypce. Dla mnie to coś wspaniałego. Mogę to porównać do „13 posterunku” w wersji 2025. Oczywiście nie dosłownie, ale sprzeczności z Mariańskim są na tyle wyraźne, że można pod to podpiąć ziarno prawdy.
Dzisiejsza recenzja dotyczy nowości pana Jacka Ostrowskiego, czyli „Opowieści wigilijnej”, która na pierwszy rzut oka może wydawać się grą tytułem z klasyczną „Opowieścią wigilijną”. Jednak uwierzcie mi, zawartość książki to zupełnie inny kaliber – mroczny, kryminalny i osadzony w wyrazistym, lokalnym klimacie. Autor znany jest z utworów, które łączą sensację z czarnym humorem i soczystym tłem społecznym. W tym czternastym tomie kontynuuje swoją opowieść o postaciach, które już zdążyliśmy poznać, stawiając na pierwszym planie Zuzę Lewandowską, nieugiętą bohaterkę, której losy śledzimy z rosnącym zaangażowaniem.
Fabuła rozpoczyna się od wydarzenia, które natychmiast podnosi stawkę: profanacja grobowca rodzinnego i zaginięcie fragmentów szczątków. To makabryczny motyw, który ostro kontrastuje ze świątecznym tytułem i daje nam sygnał, że „Wigilia” w tej książce nie będzie sielankowa. Zmuszona do zajrzenia za kulisy lokalnej historii i rodzinnych sekretów, Zuza musi zapukać do drzwi rodziny Marcinkowskich. Ta decyzja staje się jak otwarcie puszki Pandory: przywołuje stare urazy, skrywane tajemnice i serię brutalnych zdarzeń, które komplikują dochodzenie. Autor po raz kolejny zręcznie rozkłada wskazówki i fałszywe tropy, a rytm narracji przyspiesza w miarę narastania napięcia, aż do finałowych odsłon, które trzymają w niepewności i dostarczają satysfakcjonującego, choć niełatwego rozwiązania konfliktów.
Pan Jacek operuje detalami, dzięki którym PRL-owskie realia nabierają barw i zapachu. Przy pomocy krótkich scen z życia społeczności oraz celnych uwag obyczajowych autor konstruuje tło, które nie jest jedynie scenografią, ale staje się aktywnym uczestnikiem fabuły. W tej powieści przemoc i groteska splatają się z momentami czułości i ironii, co sprawia, że lektura przypomina jazdę tramwajem przez mglisty, zimowy Płock – raz trzyma w napięciu, raz rozśmiesza, a częściej obie te funkcje spełnia równocześnie. Zuza, według mnie to postać twarda zawodowo, ale wrażliwa prywatnie (niejedna z nas mogłaby się z nią utożsamić). To bohaterka, której potknięcia i wątpliwości nadają jej ludzki wymiar. Autor potrafi jednocześnie bawić się stereotypami i je demontować, pokazując, że za maskami społecznych ról często kryją się skomplikowane motywacje.
Autor utrzymuje balans między scenami śledczymi a fragmentami budującymi klimat i prostymi dialogami, a krótkie rozdziały sprawiają, że książkę czyta się szybko. Wie, kiedy przyspieszyć akcję, a kiedy pozwolić czytelnikowi odetchnąć i skupić się na detalu. To ważna cecha w powieści kryminalnej: napięcie nie może być ciągłe, aby nie zatracić efektu. Ostrowski umiejętnie steruje oczekiwaniami czytelnika. Jeśli szukacie informacji, dla kogo jest ta seria, to przede wszystkim dla miłośników polskiego kryminału z silnym tłem obyczajowym, dla czytelników, którzy cenią postaci, a nie tylko łamanie głów nad zagadką. Książka sprawdzi się także jako lektura dla tych, którzy lubią powieści regionalne, w których społeczność i przeszłość współtworzą intrygę. To również dobra propozycja dla osób, które wcześniej czytały wcześniejsze części cyklu z Zuzą Lewandowską. „Opowieść wigilijna” dostarcza kolejnych odsłon i rozwija wątki znane fanom, ale i tak polecam ją każdemu!
2025-11-15Book_, Kołobrzeg