Człowiek, gdy działa, tworzy zazwyczaj nie to, co chce. Powodowany namiętnościami, puszcza je wolno, licząc po trochu na ich spontaniczną samoorganizację. Goethe uznawał namiętności ludzkie za siły przyrody, które biorą się nie wiadomo skąd. Uwolnione do samodzielnego działania – niszczą. Dopiero w namiętnościach i poprzez nie widać wpływ natury na świat ducha: wielka myśl domaga się zawsze ucieleśnienia, cielesnej obecności. Kant przesuwał namiętności w kierunku ascezy, przeciwnie Goethe. Poeta przydaje im godności, skoro kierują człowieka ku jego przeznaczeniu, ku największym celom rodzaju ludzkiego.