Dziewczyna z pokoju 12 - Kathryn Croft

Nie bez powodu mówi się, że tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono. A ile wiemy o swoich najbliższych? Czy ludzie, z którymi dzielimy życie i codzienność, troski i radości, upadki i wzloty, są w stanie nas zaskoczyć? A może jednak warto za nich ręczyć, w końcu tak wiele wspólnych chwil za nami? Hannah wiedzie zwyczajne, można by rzec całkiem szczęśliwe życie. Ma przyjemny dom, cudowną, mądrą córkę, przyjaciółkę, na którą zawsze może liczyć i księgarnię, która wiele dla niej znaczy. Ma też męża, z którym obecnie przechodzi nieco trudniejszy okres, ale dotychczas nigdy jej nie zawiódł i nie ma powodów sądzić, że może być inaczej. Jedna wiadomość w mediach zmienia poukładaną codzienność tej dojrzałej, inteligentnej i rozważnej kobiety w serię pytań, niepewności i strachu. Ale czy warto otwierać drzwi, gdy podejrzewa się, że czekająca za nimi prawda okaże się szalenie bolesna? „Dziewczyna z pokoju 12” to niecodzienny thriller, bowiem od początkowych rozdziałów wydaje nam się, że wiemy, kto jest winny. Wydawać by się mogło, że taki zabieg odbiega dreszczyku emocji, ale nic bardziej mylnego- ta książka jest naszpikowana różnorakimi emocjami. Wszystko śledzimy z perspektywy żony- zdezorientowanej, niepewnej, próbującej szukać racjonalnych wyjaśnień, a jednak której instynkt nie przestaje wysyłać sygnałów ostrzegawczych, które wręcz biją na alarm. Nie sposób przewidzieć kolejnych wydarzeń, a pojawiające się postaci i zakręty fabuły wprowadzają atmosferę niepokoju, ale też braku jakiegokolwiek zaufania do prezentowanej rzeczywistości i ludzi wokół. Wraz z główną bohaterką toniemy w domysłach, próbując odkryć prawdę nie tylko o zmarłej kobiecie, ale i o jej własnym mężu. Trzeba też podkreślić, że pióro Croft jest nienaganne, ewidentnie potrafi sprawić, by zwyczajne litery działały na czytelnika tak, jak sobie założyła, kreując ciekawy klimat i zaskakując. To jedna z tych książek, którą naprawdę warto poznać i dać się im porwać i gorąco Wam ją polecam!