Opinia niepotwierdzona zakupem
Jeśli chcielibyście poznać kogoś, kto myśli nieszablonowo, kto zawsze znajdzie wyjście z kłopotliwej sytuacji, kto doradzi nawet wtedy, kiedy spada z przepaści, a i wtedy znajdzie sposób, że coś mu nie pasuje, bo jego odwieczny wróg, czyli Bardak, miał cieplejszy dzień Pogromca wszystkiego, co kosmiczne, dziwne, inne, niezrozumiałe etc. Jeśli lubisz czarny humor, potężną dawkę absurdu i wiejską grozę w stylu „na opak”, to najnowszy tom przygód Jakuba Wędrowycza zatytułowany „Wojsławicka masakra kosą łańcuchową” to coś, czego nie możesz przegapić. Andrzej Pilipiuk po raz jedenasty zaprasza do świata, w którym zdrowy rozsądek dawno już skapitulował, a główny bohater, emerytowany egzorcysta, bimbrownik i lokalny heros, raz jeszcze udowadnia, że zło, choć potężne, nie ma szans z podlaskim chłopem z butelką samogonu w jednej ręce i kosą w drugiej.
Uwierzycie mi, ta książka wciąga od pierwszej strony. Choć to już jedenasty tom serii, autor nie wymaga znajomości wcześniejszych części każda historia broni się sama i można zacząć przygodę z Jakubem właśnie od tej. Akcja toczy się głównie w okolicach Wojsławic, małej, zapomnianej przez świat wsi, gdzie dzieją się rzeczy, które nie śniły się filozofom ani twórcom horrorów klasy B. Tym razem Jakub oraz jego wierni towarzysze, Semen i Dębski, stają naprzeciw nieznanemu złu, które morduje z przerażającą skutecznością i tajemniczą intencją. Narzędziem zbrodni staje się… kosa łańcuchowa. Tak, dobrze przeczytaliście kosa, która miażdży, tnie i sieje panikę z siłą, jakiej nie powstydziłby się sam Terminator.
Dla mnie Wędrowycz to postać jedyna w swoim rodzaju. Z jednej strony to bohater, z którego można się śmiać do rozpuku stary, niechlujny, z wiecznie przymglonym wzrokiem i sarkastycznym podejściem do życia. Z drugiej strony to ktoś, kto zawsze staje do walki ze złem, niezależnie od tego, jak bardzo absurdalne jest to, co go otacza. Choć najczęściej działa w sposób całkowicie nieprzewidywalny, nie można mu odmówić skuteczności. Ten tom obfituje w sceny, przy których młody czytelnik nie tylko zaśmieje się na głos, ale i poczuje lekki dreszcz, zwłaszcza podczas starć z potworami i zjawiskami paranormalnymi, które w interpretacji autora są równie zabawne, co przerażające. Książka ma także drugie dno. Choć napisana z przymrużeniem oka, porusza tematy związane z pamięcią o przeszłości, lokalną tożsamością oraz krytyką biurokracji, pseudonauki i współczesnych absurdów społecznych. To doskonała okazja, by zobaczyć, jak można łączyć rozrywkę z refleksją i jak potężnym narzędziem potrafi być ironia w opowiadaniu o świecie. Czytelnik czuje się tak, jakby sam siedział na ławeczce pod sklepem w Wojsławicach, popijając herbatkę z prądem i słuchając opowieści o tym, jak Jakub znów uratował świat.
To książka, która pokazuje, że polska fantastyka może być jednocześnie inteligentna, absurdalna i szalenie zabawna. Jeśli jesteś fanem serii takich jak „Percy Jackson”, ale masz już dość amerykańskich mitów i szukasz czegoś bardziej swojskiego, Jakub Wędrowycz będzie twoim nowym idolem. Na koniec warto wspomnieć, że książka dostępna jest również, jako audiobook, który znajdziecie m.in. w aplikacji Audioteka. Naprawdę warto jej posłuchać głos lektora idealnie oddaje klimat opowieści, a słuchanie fragmentów przygód Jakuba w autobusie, tramwaju czy podczas spaceru to czysta przyjemność. To jak podróż w świat, gdzie wszystko jest możliwe, a nuda nie ma prawa bytu.
2025-07-10Book_, Kołobrzeg