Opinia niepotwierdzona zakupem
Miłość to piękne uczucie, a zwłaszcza jej początki potrafią człowieka wręcz uskrzydlać. Niestety, potrafi także ranić, i to dogłębnie, mocniej niż jakakolwiek broń ostra, która zadałaby fizyczny ból. I choć podniesienie się po utracie miłości wydaje się czasem niemożliwe, to z odpowiednią pomocą i nastawieniem okazuje się, że człowiek wiele może znieść.
Nalan i Hayrim nie stanowią zwyczajnej pary, choć dzielą życie od siedmiu lat. Kobieta jest niezwykle elegancka, wykształcona, przypomina niemal księżniczkę. Mężczyzna natomiast jest emocjonalny, szczery, prosty i daleko mu do bycia dystyngowanym dżentelmenem. Gdy trafiają do poradni Madalyon nie znajdują się w najlepszej formie. Nalan jest zrozpaczona, nie potrafi sobie poradzić z myślą, że Hayrim chce od niej odejść. Ten z kolei jest zmęczony jej histerią, zakochał się i pragnie ułożyć sobie życie z inną. Wzgardzona kobieta i kochliwy mężczyzna? Nic z tych rzeczy. Ta relacja i historia bohaterów, bowiem zaskoczy wiele razy, także ich samych, bowiem tajemnice, które skrywają, odbijają się na ich teraźniejszych wyborach.
„Kochankowie ze Stambułu” to książka, po którą sięgnęłam z uwagi na chęć obcowania z inną kulturą. Kreowana w Turcji opowieść znacząco odbiega w końcu od realiów, w których my funkcjonujemy i pod tym względem zdecydowanie nie zawodzi – wielokrotnie byłam zdziwiona tradycjami, podejściem do życia i związków, mentalnością postaci. Jednak tym co mnie najbardziej zdumiało jest forma przedstawienia tej historii, bowiem po raz pierwszy zetknęłam się z takim pomysłem. Relację bohaterów, ich życie, kolejne fragmenty tajemnic, które w sobie noszą, poznajemy podczas ich wizyt w gabinecie psychiatry. Opowiadają oni o swoich uczuciach, doświadczeniach, momentach, które doprowadziły ich w to miejsce – przed obliczem lekarki. Lekarki, które zadaje jakże trafne pytania, ma dla czytelnika cenne spostrzeżenia i fachowym okiem spogląda na budowane na jej oczach historie oraz zachowania bohaterów. Jednak dzięki takiemu sposobowi narracji o wiele lepiej poznajemy postaci, aniżeli gdyby oni sami mieli nam cokolwiek opowiedzieć. Cofamy się wraz z nimi do dzieciństwa, poznajemy traumy, zakręty losu, pragnienia i niedostatki, z jakimi się mierzyli. I choć Nalan na początku budziła we mnie jedynie współczucie, a Hayrim wrogość, to im bardziej ich poznawałam te uczucia we mnie ewoluowały i przede wszystkim coraz lepiej ich rozumiałam. To wbrew pozorom smutna opowieść, nie o dwojgu ludzi, a aż o czworgu, z mnóstwem pobocznych postaci, które też mają nam sporo do przekazania. Historia pokazująca siłę miłości – także tę destrukcyjną, jak cała nasza przeszłość wpływa na to, kim się stajemy, jak istotnym jest zrozumienie siebie i własnych wzorców zachowań, by odnaleźć szczęście i spokój. Opowieść o różnicach w statusie, które bywają przepaścią nie do pokonania, o tym, jak wiele człowiek jest w stanie znieść w imię miłości, o zdradach, bólu, nieudolnych próbach oszukania losu… po prostu o życiu. I choć specyficznie napisana to może właśnie dzięki temu tak mocno trafia do czytelnika. Polecam, jeśli szukacie czegoś innego, z nutą oryginalności, mądrością fachowca, ale i posmakiem życiowej goryczy.
2024-11-17Joanna, Wałbrzych