Tylko nie Ty - Lucy Score

Powrót do rodzinnego miasteczka często oznacza także zderzenie z przeszłością, której lepiej było, gdy głęboko schowana, nie niepokoiła myśli. Nawet lata unikania i zupełna zmiana otoczenia nie są w stanie zmazać wspomnień, które niczym potężny huragan uderzają wraz z widokiem znajomych miejsc. Zwłaszcza gdy te wspomnienia powiązane są z kimś istotnym. Kimś, na kogo szybko można wpaść na ulicy, bo nigdy stamtąd nie wyjechał. Remi z dnia na dzień podjęła decyzję o powrocie w rodzinne strony z Chicago. Choć w wietrznym mieście prężnie rozwijała swoją karierę malarską, to zdrowy rozsądek zawiódł ją z powrotem do Mackinac. Kobieta pilnie strzeże powodów swojej ucieczki, a jednak szybko orientuje się, że nie jest zupełnie bezpieczna, nawet w miejscu, w którym w środku mroźnej zimy trudno jest funkcjonować. Remi to dziewczyna wielu talentów, jednak wszyscy znają ją z jej synestezji, ataków astmy oraz mistrzowskiej umiejętności pakowania się w kłopoty. Jest zapominalska i roztrzepana, a jednak potrafi zjednać sobie ludzi swoją niezachwianą szczerością i serdecznym nastawieniem. W Mackinac czekają na nią rodzice i siostra, ale też ten jeden mężczyzna, który ośmielił się złamać jej serce – i to nie jeden raz. Brick pracuje w miejscowej policji i bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Jest szanowanym członkiem społeczności i ceni sobie spokojne życie na wyspie, którego nie zmieniłby na żadne inne. Popełnił w życiu trochę błędów, a jednak wciąż wydaje mu się, że odrzucenie uczuć Remi nie było jednym z nich. To człowiek silny w swych postanowieniach, pełen dobra i szlachetności, opiekuńczy i zawsze gotowy do pomocy. Niezliczone ilości razy tej pomocy udzielał właśnie niesfornej dziewczynie z sąsiedztwa. I wygląda na to, że i tym razem przyda jej się jako obrońca. „Tylko nie Ty” to kolejna powieść Lucy Score, która z całą pewności nie zawodzi, choć wymaga dozy cierpliwości od czytelnika, bo jak to Autorka ma w zwyczaju rozwija się powoli i ma sporą objętość. Dużym plusem jest umiejscowienie akcji – Mackinac zachwyca nawet w środku zimy, a klimat wyspy urzeka i otula czytelnika niczym ciepłym kocem, który zdecydowanie w tamtejszych warunkach się przydaje. Kolejnym sporym atutem tej pozycji jest wplecenie delikatnego wątku sensacyjnego, który dodaje emocji, ale też porusza ważny temat dotyczący przemocy domowej, czy poczucia bezkarności ludzi będących u władzy. Sama relacja Bricka i Remi ma swoje wzloty i upadki, choć nie można zwątpić w łączące ich uczucie, nawet gdy sami próbują wepchnąć je głęboko pod powierzchnię i racjonalizować wszelkie powody, dla których jakikolwiek romans nie może się między nimi wydarzyć. Jak widać mamy tu do czynienia z motywem slow burn i wszystko byłoby dobrze, gdyby to slow pozostało, aż do końca, bowiem sceny erotyczne w tej książce niestety Autorce nie wyszły. Co prawda przyprawiają one o ciarki, ale niestety żenady i bardzo nad tym ubolewam, bo jednak w romansie to istotny aspekt historii. Jednak gdy pominiemy ten element i damy Score możliwość zabrania w długą, lecz przyjemną podróż wraz z bohaterami, to finalnie skończymy lekturę z uśmiechem. Zwłaszcza że nie tylko Bricka i Remi da się lubić, ale też wiele postaci pobocznych, które sporo wnoszą do całej opowieści. Nie jest to też bezrefleksyjna lektura, podnosi ona kwestię istoty rodziny w życiu człowieka, życia małżeńskiego, przyjaźni czy wybaczenia. A to razem daje naprawdę ciekawą powieść idealną na długie, mroźne wieczory, choć z pewnością nie najlepszą spod pióra Lucy Score.

On jest zakochany w niej od zawsze, ale to wypiera. Ona wie, że on to ten jedyny. A jednak ich historia nie doczekała się szczęśliwego zakończenia przynajmniej w chwili , gdy spotkali się po raz pierwszy. Młody mężczyzna jednak nieustannie orbitował w pobliżu panny Ford starając się chronić ją przed całym złem wielkiego świata, choć jego demony oczywiście musiały się obudzić w chwili , gdy Remi wróciła do rodzinnego miasteczka Mackinac. Jej sytuację można określić jako naprawdę ciężką, nic więc dziwnego, że postanowiła się od niej zdystansować. Choć początkowo nasza bohaterka nie jest specjalnie szczęśliwa z powodu obecności mężczyzny, który namieszał jej w głowie, a to dlatego, że niemal nieustannie przebywa on w towarzystwie jej rodziców stopniowo zaczyna się przed nim otwierać. On zaś stawia sobie za cel poznanie powodu powrotu swej wybranki w rodzinne strony. Czy mu się uda? O tym musicie się przekonać. A zapewniam ,że warto , oj warto. Wow , jako fanka zimowych klimatów i romansów o stopniowo powracającym uczuciu nie mogłam sobie odmówić lektury tej powieści. Z piórem Lucy zetknęłam się już kilkukrotnie i niemal za każdym razem utwierdzałam się w przekonaniu, że autorka ma niebanalne pomysły i niezwykłą umiejętność przelewania emocji na papier w taki sposób by trafiały one w najczulsze struny duszy i nie pozwala zapomnieć o historii. I tak, Brick jest moim książkowym mężem numer tysiąc pięćset i dobrze mi z tym. Dostałam wszystko to co lubię czyli trudne przeżycia z przeszłości, małomiasteczkowy klimat i piękną miłość w której można się zatracić. Polecam bardzo bardzo gorąco