Lelów. Książka do pisania - praca zbiorowa
Opis książki „Lelów. Książka do pisania”
Światło niczym ostry kontrast padało na poszczególne fragmenty architektury, rozpraszając się na południowej części rynku. Znajdowało się tam wiele interesujących miejsc, od sklepu spożywczego prowadzonego przez Abrahama Środę po sklep groszowy Dozembela. W ogrodzie za domem Abramowicza Regina pielęgnowała barwne klomby, a białe ściany kościoła św. Marcina promieniowały intensywnością do tego stopnia, że wydawały się być wypalane przez czas i światło. Plamy światła, czasem o geometrycznych, a czasem bezkształtnych formach, ostrym konturem odcinały się od cieni, jakby oddzielone ostrzem brzytwy. Te jaskrawe świetlne figury pulsowały czystą, intensywnie białą barwą i jasnożółtymi tonami kadmowymi, przez cały dzień pozostawały niemalże nieruchome, by na koniec dnia całkowicie zniknąć w wieczornym mroku.
W miejscach, gdzie nie było sklepów ani warsztatów rzemieślniczych, za zakrętem ulicy Krzywej blisko wyjścia Krakowskiej, pomiędzy Rynkiem a uliczką prowadzącą do Szczekocińskiej, na Zatylnej, Za Placami i za bramą Nakielską, można było spotkać bezdomnych, których wygląd przypominał woskowe figury albo kartonowe modele. Ich ciemne sylwetki wyróżniały się na tle otoczenia niczym wyraziste litery dopisane na marginesie tekstu, niczym notatki pisane niepewną ręką. Zajmowali się handlem różnorodnymi, zwykle zbędnymi i zużytymi rzeczami, które dawno straciły swoją wartość. Zdezelowane ubrania i staro noszone płaszcze, niegdyś wykonane z wysokiej jakości materiałów, nosili z dumą, choć były wyraźnym świadectwem dawnej świetności.
Radosław Kobierski, Białe stronice
EAN: 9788378666738




Opis książki „Lelów. Książka do pisania”
Światło niczym ostry kontrast padało na poszczególne fragmenty architektury, rozpraszając się na południowej części rynku. Znajdowało się tam wiele interesujących miejsc, od sklepu spożywczego prowadzonego przez Abrahama Środę po sklep groszowy Dozembela. W ogrodzie za domem Abramowicza Regina pielęgnowała barwne klomby, a białe ściany kościoła św. Marcina promieniowały intensywnością do tego stopnia, że wydawały się być wypalane przez czas i światło. Plamy światła, czasem o geometrycznych, a czasem bezkształtnych formach, ostrym konturem odcinały się od cieni, jakby oddzielone ostrzem brzytwy. Te jaskrawe świetlne figury pulsowały czystą, intensywnie białą barwą i jasnożółtymi tonami kadmowymi, przez cały dzień pozostawały niemalże nieruchome, by na koniec dnia całkowicie zniknąć w wieczornym mroku.
W miejscach, gdzie nie było sklepów ani warsztatów rzemieślniczych, za zakrętem ulicy Krzywej blisko wyjścia Krakowskiej, pomiędzy Rynkiem a uliczką prowadzącą do Szczekocińskiej, na Zatylnej, Za Placami i za bramą Nakielską, można było spotkać bezdomnych, których wygląd przypominał woskowe figury albo kartonowe modele. Ich ciemne sylwetki wyróżniały się na tle otoczenia niczym wyraziste litery dopisane na marginesie tekstu, niczym notatki pisane niepewną ręką. Zajmowali się handlem różnorodnymi, zwykle zbędnymi i zużytymi rzeczami, które dawno straciły swoją wartość. Zdezelowane ubrania i staro noszone płaszcze, niegdyś wykonane z wysokiej jakości materiałów, nosili z dumą, choć były wyraźnym świadectwem dawnej świetności.
Radosław Kobierski, Białe stronice
EAN: 9788378666738