Opinia niepotwierdzona zakupem
Życie w blasku reflektorów, wśród nieszczerych ludzi, wystawianie się na często bolesną opinię publiczną – to nie jest łatwe, ale sprzyja też poczuciu osamotnienia, gdy wszystkie światła zgasną i zostanie się samemu w wielkim domu. Za żadne pieniądze przecież nie można kupić prawdziwych uczuć ani poczucia szczęścia. I choć można sobie wmawiać, że jest inaczej, nawet uwierzyć, że jest się szczęśliwym, to w końcu znajdzie się coś, co zweryfikuje to funkcjonowanie w ułudzie. A na dłuższą metę trudno jest tak żyć.
Emerson poznajemy, gdy jest światowej sławy modelką i współpracuje tylko z renomowanymi markami. Od lat otacza się tymi samymi ludźmi, co zapewnia jej pewien komfort pracy. Ma pokaźny majątek, urodę, stały napływ kolejnych propozycji i wydawać by się mogło, że to wszystko, czego jej potrzeba do szczęścia. Jednak ona, w przestrzeni publicznej, zawsze stara się pokazać najlepszą wersję siebie, niesprawiającą problemów, pięknie się prezentującą, zawsze uśmiechniętą, co też przekłada się na jej życie prywatne, bowiem nawet przy kolejnych chłopakach nadal jest perfekcyjna. Być może dlatego, że tylko przy jednej osobie zawsze mogła czuć się w pełni sobą i nie obawiać się odrzuceni. Szkoda tylko, że nie widziała się z nim już całą dekadę.
Theo jest świetnym fotografem, który ma smykałkę do tego, co robi. Jednak jego losy układały się tak, że współpracuje jedynie komercyjnie, w większości dla sieciowych sklepów i nie stara się rozwijać w innym kierunku. Nie docenia siebie i własnego talentu, odrobinę obawia się, że zostanie odrzucony przez wielki świat, stąd woli trzymać się tego, co mu znane. Rodzinę postawił wyżej niż karierę zawodową i cieszy go spędzanie czasu wśród bliskich. Pomimo upływu lat nadal myślami wraca do swojej pierwszej miłości, której nie udało mu się zastąpić. Ale czy będzie w stanie znowu otworzyć się na potencjalne zranienie?
„One Last Shot” to książka, po której zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale też nie miałam wobec niej większych oczekiwań. I jakież było moje zdziwienie, gdy od pierwszej strony po prostu zakochałam się w piórze Autorki i już do końca spijałam każde słowo z kartek z ogromną radością. Ta książka ma w sobie trudną do nazwania magię, a oderwanie się od niej jest wręcz niemożliwe. Znajdziemy tu motywy #secondchance i #friendstolovers poprowadzone po prostu po mistrzowsku. Retrospekcje sprawiają, że jeszcze bardziej angażujemy się w ten wyścig po drugą szansę bohaterów, mając przed oczami to niezwykłe uczucie, które łączyło ich w młodym wieku. Ich miłość oparta jest przede wszystkim na cudownej przyjaźni, wyjątkowym zrozumieniu, ogromie wsparcia i bezinteresowności, które stanowią szalenie silne fundamenty tej relacji i dzięki temu od razu wierzymy w siłę uczucia łączącego postaci. Dopiero na kolejnym planie pojawia się fizyczność, pożądanie, cielesne przyciąganie i bardzo mi się spodobał ten pomysł na kreację związku. Taka miłość nie wygasa, nawet po latach rozłąki i Autorka świetnie sobie poradziła w tym najważniejszym elemencie powieści. Jednak porusza również tematy inne, ważne, które nie przytłaczają fabuły, a jednak mają pewne przesłania i nadają lekturze realistycznego wymiaru, a dotyczą one chociażby chorób psychicznych, braku wiary we własne możliwości, cieni życia na świeczniku, czy wykorzystywania seksualnego. Wątki te są znakomite wplecione w opowieść, nienachalne, a jednak niezwykle istotne i warto zwrócić na nie uwagę. Ogółem w tej książce nie ma nawet jednego elementu, który okazałby się zbędny czy nużący, a to wiele mówi, pozycja ma bowiem ponad czterysta stron. Zanurzając się jednak w świat wykreowany przez Autorkę chciałoby się tych kartek jednak jeszcze więcej. Jestem absolutnie zachwycona tą historią i gorąco Wam ją polecam.
2024-06-25Joanna, Wałbrzych